Niedawno wrocilam z Chin. Kolejna po Tajlandii podroz pelna przygod. 3 dni spedzilam z dziewczynami w Pekinie, kolejne 4 sama (sic!) w Szanghaju! Szczerze nie umiem powiedziec ktore miejsce bardziej mi sie podobalo. Trzeba zaczac od tego, ze Chiny generalnie raczej nie zdobyly mojej sympatii. Chiny jak dla mnie to taka troche wieksza Tajlandia czasami. W Pekinie bylo spoko, ale chyba dlatego ze mielismy za przewodnika Sun. Z nia i dziewczynami czulam sie bezpiecznie. Zakazane Miasto i Mur Chinski robia wrazenie!
Za to w Szanghaju...porazka. Hotel z grzybem na scianie ;/ jak chcialam zmienic na inny to oczywiscie nie bylo zadnych wolnych, moglam jeszcze mieszkac z 7 innymi osobami (tzw mix-dormitory) ale jak zobaczylam 30-letnich Wlochow i Hiszpanow latajacych w recznikach po korytarzu... podziekowalam. Na domiar zlego prze caly czas padalo ;/ ale musze przyznac ze Expo zajebiste, serio robi wrazenie! W szczegolnosci polski i koreanski pawiolon :) Za dwa lata Expo w Korei! Jade KONIECZNIE!!!!!
Generalnie nie wiem co ludzi pociaga w Chinach! To nie sa tylko ladne swiatynie, jak dla mnie. Ale z drugiej strony mysle ze moze zle miejsca na zwiedzanie wybralam. Taka prawde ze bylam tylko w dwoch metropoliach. Moze inne mialabym odczucia gdybym wybrala sie z dziewczynami do tych malych, spokojnych miejscowosci jak Xi'an.
Jedno wiem - do Chin predko nie wroce. Jeszcze tylko do Hong Kongu bym pojechala!
peace out
Bon appetit!